Hej Dziewczynki!
Wiem, że ostatnio u mnie dosyć słabo z postami, ale w pracy mamy mnóstwo zamówień i codziennie wzywają mnie na nadgodziny. Nie mam czasu nawet dobrze się wyspać i zjeść, nie mówiąc już o pisaniu. Bardzo mi przykro z tego powodu i staram się chociaż w wolnym czasie zajrzeć do was i zostawić ślad po sobie. Na pewno pod koniec tygodnia to się zmieni i wrócę z postami, a dodatkowo nawet z pierwszym rozdaniem! A dzisiaj chciałabym was zachęcić do polubienia mojego bloga na facebooku:
Możecie go znaleźć Tutaj .
I dodatkowo jeśli chcecie, możecie obserwować go na bloglovin, baner znajdziecie z prawej strony bloga.
Nie wiem dlaczego zostają wprowadzone zmiany i bardzo mi się to nie podoba, bo boję się, że stracę wiele blogerek, które lubię czytać i cieszę się, gdy one odwiedzają moją stronę. Ciekawa jestem jak to teraz będzie wyglądać, ale mam nadzieję, że nie będzie źle.
A was dziewczyny gdzie teraz można znaleźć?
Wiem, że ostatnio u mnie dosyć słabo z postami, ale w pracy mamy mnóstwo zamówień i codziennie wzywają mnie na nadgodziny. Nie mam czasu nawet dobrze się wyspać i zjeść, nie mówiąc już o pisaniu. Bardzo mi przykro z tego powodu i staram się chociaż w wolnym czasie zajrzeć do was i zostawić ślad po sobie. Na pewno pod koniec tygodnia to się zmieni i wrócę z postami, a dodatkowo nawet z pierwszym rozdaniem! A dzisiaj chciałabym was zachęcić do polubienia mojego bloga na facebooku:
I dodatkowo jeśli chcecie, możecie obserwować go na bloglovin, baner znajdziecie z prawej strony bloga.
Nie wiem dlaczego zostają wprowadzone zmiany i bardzo mi się to nie podoba, bo boję się, że stracę wiele blogerek, które lubię czytać i cieszę się, gdy one odwiedzają moją stronę. Ciekawa jestem jak to teraz będzie wyglądać, ale mam nadzieję, że nie będzie źle.
A was dziewczyny gdzie teraz można znaleźć?
sobota, 22 czerwca 2013
Hej!
W tym miesiącu troszkę przesadziłam z kosmetycznymi zakupami, ale nic nie poradzę na to, że ciągle mi mało :) I mimo iż został nam jeszcze jeden tydzień czerwca, ja robię już małe podsumowanie tego co nabyłam. Wiem, że w przyszłym tygodniu kategorycznie nie mogę dać się skusić. Zwłaszcza, że w następnym miesiącu ruszam na wakacje i będę musiała pomyśleć nad kosmetykami przydatnymi na plażę i Słońce (mam nadzieję, że pogoda mi dopiszę). Tymczasem zastanawiam się co ciekawego wybrać dla was dziewczynki, ponieważ w następną sobotę udostępnię wam moje pierwsze rozdanie i jeszcze nie wiem dokładnie co się w nim znajdzie. Postaram się troszkę pomieszać kolorówkę z kosmetykami do makijażu, ale wszystkiego dowiecie się już za tydzień. Natomiast teraz przedstawię wam cały mój zbiór z tego miesiąca:
W tym miesiącu troszkę przesadziłam z kosmetycznymi zakupami, ale nic nie poradzę na to, że ciągle mi mało :) I mimo iż został nam jeszcze jeden tydzień czerwca, ja robię już małe podsumowanie tego co nabyłam. Wiem, że w przyszłym tygodniu kategorycznie nie mogę dać się skusić. Zwłaszcza, że w następnym miesiącu ruszam na wakacje i będę musiała pomyśleć nad kosmetykami przydatnymi na plażę i Słońce (mam nadzieję, że pogoda mi dopiszę). Tymczasem zastanawiam się co ciekawego wybrać dla was dziewczynki, ponieważ w następną sobotę udostępnię wam moje pierwsze rozdanie i jeszcze nie wiem dokładnie co się w nim znajdzie. Postaram się troszkę pomieszać kolorówkę z kosmetykami do makijażu, ale wszystkiego dowiecie się już za tydzień. Natomiast teraz przedstawię wam cały mój zbiór z tego miesiąca:
1. Pianka do mycia twarzy z No7.
2. Sanctuary SPA 2day Moisture Shower Gel Oil- nawilżający olejek do ciała, przeznaczony do używania pod prysznic.
3. Nspa Shower Mousse- mus do mycia ciała z jojobą i białym piżmem.
1. Paul Mitchel seria do włosów kręconych: Ultimate Wave i Full Circle-In Treatment- dwie próbki z GLOSSYBOXA, produkty te mają nawilżać i chronić przed zniszczeniem.
2. Phytorelax Plus 33 szampon oczyszczający- olejki eteryczne + wyciągi z roślin medycznych dla skóry głowy z łupieżem; tłustych włosów. Łagodzi zaczerwienienie, poirytowanie, świąd oraz efekt nadmiernego przetłuszczania się skóry głowy i włosów. Idealnie oczyszcza skórę głowy i włosy.
3. L'Oreal Ever Strong Reinforcing & Vitality Shampoo- szampon wzmacniający i odżywiający.
1. Maseczki- postanowiłam zmienić zdanie o maseczkach i wypróbować kilka, poświęciłam temu osobnego posta, znajdziecie go TUTAJ .
2. Organic Surge- intensywnie nawilżający krem. Dostałam go jako dodatek do GLOSSYBOXA na miesiąc czerwiec.
3. Hand Pack- rękawiczki nawilżające z wyciągiem z róży i shea butter.
1. Nail Inc- lakier do paznokci, który także dostałam w GLOSSYBOXIE.
2. Models Own Ice Neon- różowy lakier do paznokci, jego recenzje możecie znaleźć TUTAJ
3. Fast & Fruity- zmywacz do paznokci o zapachu brzoskwini.
1. Nivea Invisible for Black & White- antyperspirant, który pozwoli cieszyć się nieskazitelną bielą i czernią Twoich ubrań skutecznie chroniąc je przed plamami. Zapewnia niezawodną ochronę przed przykrym zapachem i nadmiernym poceniem.
2. Dove Invisble Dry- antyperspirant w aerozolu zawiera kombinację półprzezroczystych składników antyperspiracyjnych, które zapewniają ochronę przed poceniem i przykrym zapachem przez 24 godziny, ograniczając do minimum efekt białych śladów.
1. Figs & Rogue- balsam do ust przeznaczony do pielęgnacji wrażliwej skóry ust.
2. Pamadka M.A.C Sheen Supreme- recenzje jej możecie znaleźć TUTAJ .
3. Nivea Pure Pure & Natural Milk & Honey- pomadka ochronna z mlekiem i miodem.
4. Helene E- konturówka do ust, dostałam ją w GLOSSYBOXIE, ma odcień ciemnego brązu.
5. BeneFit Brow Zings- zestaw do makijażu brwi, recenzja TUTAJ .
6. Revlon Colorstay- podkład pewnie już wam dobrze znany, ponieważ wspominałam o nim setki razy. Recnzja również jest dostępna na moim blogu TUTAJ.
1. Spirytus salicylowy- zakupiłam go do odkażanie pęsety.
2. Kosmetyczka Ted Baker- musiałam spełnić swoje marzenie i kupić sobie ją w tym miesiącu, opis jej znajdziecie TUTAJ .
3. Magic Fashion Tape- "magiczna" taśma, której zadaniem jest przytrzymywaniem dekoltów. Recenzja już wkrótce :)
4. Delia Henna Cream- brązowa henna do brwi.
5. Pure 3in1 Make Up Removal- chusteczki do demakijażu.
6. The Body Shop Moisture Gloves- bawełniane rękawiczki przeznaczone do używania razem z naszą ulubioną maską do rąk lub kremem.
7. Body Shop tarka do stóp- recenzja TUTAJ .
To na razie tyle. Niektóre recenzje możecie znaleźć na moim blogu, a innych produktów jeszcze nie zdążyłam opisać, ale przyjdzie i kolej na nie :)
A wy dziewczynki używałyście jakiś kosmetyków z mojej listy i co o nich sądzicie? :)
piątek, 21 czerwca 2013
Witajcie Dziewczynki!
Chętnie podzielę się z wami moją opinią na temat podkładu Stay in Place marki Estee Lauder. Mój "związek" z nim zaczął się już jakiś rok temu, kiedy skuszona opiniami na Wizażu, pobiegłam do drogerii i kupiłam swoją pierwszą buteleczkę tego podkładu. Od dawna szukałam czegoś dobrego dla siebie, bo chociaż jestem dozgonną wielbicielką Revlona, to tym razem miałam ochotę na coś innego. Niestety na mojej trądzikowej, problematycznej cerze, praktycznie każdy podkład wygląda źle. Świeci się po upływie kilku godzin, spływa, a dodatkowo nie zakrywa blizn, które są moim wielkim kompleksem.
Chętnie podzielę się z wami moją opinią na temat podkładu Stay in Place marki Estee Lauder. Mój "związek" z nim zaczął się już jakiś rok temu, kiedy skuszona opiniami na Wizażu, pobiegłam do drogerii i kupiłam swoją pierwszą buteleczkę tego podkładu. Od dawna szukałam czegoś dobrego dla siebie, bo chociaż jestem dozgonną wielbicielką Revlona, to tym razem miałam ochotę na coś innego. Niestety na mojej trądzikowej, problematycznej cerze, praktycznie każdy podkład wygląda źle. Świeci się po upływie kilku godzin, spływa, a dodatkowo nie zakrywa blizn, które są moim wielkim kompleksem.
Moja opinia
Muszę szczerze przyznać, że jest to jeden z moich ulubionych podkładów. Bardzo podoba mi się, że zakrywa wszystko co trzeba i moja twarz po jego nałożeniu wygląda idealnie bez efektu maski. Choć łatwo z nim przesadzić. Dodatkowo mogłabym go nosić chyba z dwa dni i nie zauważyłabym ani śladu kłopotliwego świecenia. A wypróbowywałam go już chyba w każdych warunkach. Sprawdził się w upalne dni i nawet po całej nocy spędzonej na imprezie, gdzie zawsze jest duszno i przy intensywnym tańczeniu, cały makijaż może spłynąć, on był w ogóle nienaruszony.
Aplikacja jest dosyć łatwa, jednak bardzo ucieszyłabym się gdyby producent wyposażył swoje cudo w bardziej wygodny dozownik. Ja już mam wprawę w używaniu podkładów, które wylewa się przez dziurkę, ale nie każdy wie jak to się robi i myślę, że ten drobny mankament może też odstraszać.
Nazwa "Stay in Place", jak dla mnie trafiona. Podkład zostaje na twarzy długie godziny, nawet jeśli będziemy dotykać ją rękoma. Niestety bardzo brudzi ubrania, czego nie lubię, bo jak same wiecie, takie plamy na białych ubraniach, naprawdę ciężko doprać. A szkoda :/
Podkład jest bardzo wydajny i starcza na długi czas, jednak mam wrażenie, że właśnie przez to, że nie posiada dozownika czasami marnuję się, ponieważ wyleję go za dużo. Dla mnie nie jest to jakimś ogromnym problemem, ponieważ mam go tak długo, że rekompensuje mi wszelkie drobne straty :)
Jak widzicie na zamieszczonych zdjęciach, umieszczony jest w buteleczce z grubego szkła, zakręcanej złotym koreczkiem. Na samym środku widnieje logo i nazwa firmy Estee Lauder. I znowu niby wszystko świetnie, ale jednak muszę sobie ponarzekać. Nie wiem jak jest z wami, ale ja za każdym razem, gdy używam jakiegoś kosmetyku do makijażu, zaraz po aplikacji dokładnie go wycieram. Z tym podkładem właśnie mam wielki problem. Szkło, w którym się znajduję jest matowe (prawdopodobnie moczone było w kwasie), przez co nawet po dokładnym umyciu pojemnika, nie jest on czysty. Poza tym duża ilość produktu zostaje na zakrętce i szyjce, zasycha i później nie wygląda to estetycznie.
Duży plus za SPF 10 :) Każda dodatkowa ochrona nigdy nie zaszkodzi.
Pure Beige |
Konsystencja jest bardzo lekka i fajna. Szybko dopasowuje się do cery, dając nam idealne wykończenie. Produkt ten posiada ogromną gamę kolorów :
Ja niestety ze swojego nie jestem zadowolona, ponieważ posłuchałam się pani doradzającej w sklepie, noszącej miano "ekspertki". Mój standardowy odcień to Desert Beige, ale tym razem na lato chciałam coś troszeczkę ciemniejszego. Kobieta w drogerii, która bardzo chciała mi pomóc, poleciła mi Pure Beige, który kompletnie nie pasuje do mojej cery. Wygląda przez to bardzo sztucznie i muszę się naprawdę namęczyć, żeby uzyskać naturalny wygląd. Dlatego też dobór koloru w przypadku tego podkładu jest bardzo ważny.
Wspomnę jeszcze, że mimo iż moja cera jest problematyczna, to nie wyskakują mi po nim żadne niespodzianki, choć widziałam, że dużo dziewczyn miało taki problem. Faktycznie jest dosyć ciężki, ale jedyne co zauważyłam to przesuszona i szara cera.
Podsumowując jest to naprawdę bardzo dobry produkt. Ma oczywiście swoje wady, ale jak dla mnie nie są one tak bardzo uciążliwe. Naprawdę przetestowałam mnóstwo podkładów, ale ten jak jedyny tak dobrze kryje, nie świece się po nim i dodatkowo mam go na twarzy calutki dzień. Wiem, że ma on tak samo dużo zwolenniczek jak i przeciwniczek, ja jednak jak najbardziej polecam!
A wy co o nim sądzicie dziewczyny?
Skład: Water Purified (Aqua Purificata),
Cyclopentapentasiloxane, Trimethylsiloxyloxysilicate, Titanium Dioxide,
Butylene Glycol, Tribehehenin, PEG/PPG-20/20 Dimethithicone, Sorbitan
Sesquioleate, Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, Phetaphenyl
Trimethicone, Polcone, Polymethylsil sesquioxquioxane, Methicone,
Laureth-7, Xanthan Gum, Alumimina, BHT, Sodium Dehydroacedroacetate,
Imidazolidinyl Urea, Chloroxylenol, Phenoxyenoxyethanol [+/- (may
contain) iron oxides (CI 77491, CI 77499), MCA, Titanium Dioxide (CI
77891)]
Pojemność: 30ml
Cena: ok. 140 zł
M.
Ocena: 8/10
czwartek, 13 czerwca 2013
Hej!
Dzisiaj otrzymałam mój pierwszy GLOSSYBOX i chciałam się z wami podzielić swoimi wrażeniami.
Dopiero kilka dni temu, przypadkiem trafiłam na tą stronę internetową i od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Nigdy nie jestem na sto procent pewna czy powinnam kupić dany kosmetyk czy nie i najpierw muszę przeszukać setki stron internetowych i poczytać opinie żeby się na niego zdecydować. Dlatego bardzo spodobała mi się koncepcja dostawania co miesiąc kosmetyków i próbek wybranych przez kogoś innego. Pozwali mi to poznać nowe marki, o których nigdy nie słyszałam i wypróbować kosmetyki, po które normalnie pewnie bym nie sięgnęła. Wystarczyło więc, że przeczytałam regulamin, rozejrzałam się troszkę po stronie i od razu zdecydowałam się na comiesięczną subskrypcje. Kosztowało mnie to około 50 zł. Pomyślałam, że nie jest do ani dużo, ani mało i warto spróbować. Bardzo spodobało mi się, że firma ta daję nam możliwość rezygnacji w każdej chwili i nie jesteśmy zobowiązani kontynuować współpracy jeśli nie mamy na to ochoty.
Na przesyłkę czekałam cztery dni i bardzo się ucieszyłam, gdy dziś listonosz zapukał do moich drzwi. Wszystkie kosmetyki zapakowane były w piękne pudełko, owinięte ładnym papierem i przewiązane wstążeczką. Z resztą same zobaczcie :
W pierwszej chwili po otwarciu paczki, nie byłam zadowolona z jej zawartości, ponieważ kosmetyki które dla mnie wybrano, kompletnie nie należą do tych które sama bym kupiła, mimo iż każdy przed rozpoczęciem współpracy wypełnia specjalną ankietę o tym jakie produkty lubi, podaje swoje dane o kolorze włosów, rodzaju cery, odcieniu skóry itp. Później jednak po krótkim przemyśleniu doszłam do wniosku, że właśnie o to mi chodziło, żeby mogła wypróbować coś czego sama nigdzie bym nie znalazła i nie miała szansy przekonać się jakie jest. A oto zawartość pudełeczka:
Jest to specjalna seria dedykowana na lato 2013. Czy się sprawdzi? O tym przekonam się już wkrótce.
A wy co sądzicie o GLOSSYBOX i co dostałyście w tym miesiącu?
M.
Dzisiaj otrzymałam mój pierwszy GLOSSYBOX i chciałam się z wami podzielić swoimi wrażeniami.
Dopiero kilka dni temu, przypadkiem trafiłam na tą stronę internetową i od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Nigdy nie jestem na sto procent pewna czy powinnam kupić dany kosmetyk czy nie i najpierw muszę przeszukać setki stron internetowych i poczytać opinie żeby się na niego zdecydować. Dlatego bardzo spodobała mi się koncepcja dostawania co miesiąc kosmetyków i próbek wybranych przez kogoś innego. Pozwali mi to poznać nowe marki, o których nigdy nie słyszałam i wypróbować kosmetyki, po które normalnie pewnie bym nie sięgnęła. Wystarczyło więc, że przeczytałam regulamin, rozejrzałam się troszkę po stronie i od razu zdecydowałam się na comiesięczną subskrypcje. Kosztowało mnie to około 50 zł. Pomyślałam, że nie jest do ani dużo, ani mało i warto spróbować. Bardzo spodobało mi się, że firma ta daję nam możliwość rezygnacji w każdej chwili i nie jesteśmy zobowiązani kontynuować współpracy jeśli nie mamy na to ochoty.
Na przesyłkę czekałam cztery dni i bardzo się ucieszyłam, gdy dziś listonosz zapukał do moich drzwi. Wszystkie kosmetyki zapakowane były w piękne pudełko, owinięte ładnym papierem i przewiązane wstążeczką. Z resztą same zobaczcie :
W pierwszej chwili po otwarciu paczki, nie byłam zadowolona z jej zawartości, ponieważ kosmetyki które dla mnie wybrano, kompletnie nie należą do tych które sama bym kupiła, mimo iż każdy przed rozpoczęciem współpracy wypełnia specjalną ankietę o tym jakie produkty lubi, podaje swoje dane o kolorze włosów, rodzaju cery, odcieniu skóry itp. Później jednak po krótkim przemyśleniu doszłam do wniosku, że właśnie o to mi chodziło, żeby mogła wypróbować coś czego sama nigdzie bym nie znalazła i nie miała szansy przekonać się jakie jest. A oto zawartość pudełeczka:
Jest to specjalna seria dedykowana na lato 2013. Czy się sprawdzi? O tym przekonam się już wkrótce.
A wy co sądzicie o GLOSSYBOX i co dostałyście w tym miesiącu?
M.
środa, 5 czerwca 2013
Witam!
Dziś po raz pierwszy na moim blogu zrecenzuję lakier do paznokci. Kiedyś nie byłam ich wielbicielką, ponieważ bez przerwy biegałam do salonu kosmetycznego zrobić paznokcie, albo metodą akrylową, albo żelową. Po czasie jednak przestały mi się podobać, zaczęły przeszkadzać i postanowiłam, że poczekam aż moje troszkę odrosną. Oczywiście trwało to bardzo długo i nawet teraz nie wyglądają tak jak bym chciała. Używam jednak odżywek (między innymi Inglota- recenzja TUTAJ), a na co dzień maluję paznokcie na różne kolory, aby je troszkę wzmocnić, ponieważ są słabe i łamliwe. Ostatnio w modzie pastele, postanowiłam zatem, że zaopatrzę się w kilka i dlatego w mojej kosmetyczce znalazł się między innymi lakier Models Own o różowym odcieniu.
Moja opinia
Lakier kupiłam sugerując się buteleczką i spodziewałam się, że kolor będzie troszkę jaśniejszy, ale mimo wszystko bardzo mi się podoba. Cała seria nazywa się Ice Neon i do wyboru mamy pięć kolorów: Pukka Purple (fioletowy), Pink Punch (pomarańczowy), Bubblegum (różowy, który ja posiadam), Luis Lemon (żółty) i Toxic Apple (zielony).
Pędzelek nie przeszkadza w aplikacji, ale konsystencja lakieru jest bardzo gęsta, przez co rozlewa się i łatwo z nim przesadzić. Już po pierwszym przeciągnięciu uzyskamy bardzo dobre krycie, choć na zdjęciu moje paznokcie pomalowane są dwoma warstwami. Kolor jest wtedy bardziej intensywniejszy i mocniejszy. Jest matowy, ale sprawia, że paznokcie lekko się błyszczą. Mam wrażenie, że w każdym świetle wyglądają inaczej :)
Na trwałość też nie narzekam, choć szału nie ma. Myślę jednak, że spokojnie mogę go porównać z lakierami Inglota. Na pewno jeszcze nie raz kupię produkty tej firmy i chciałabym wypróbować całą kolkekcję Ice Neon, ponieważ wszystkie kolory są świetne.
Dziś po raz pierwszy na moim blogu zrecenzuję lakier do paznokci. Kiedyś nie byłam ich wielbicielką, ponieważ bez przerwy biegałam do salonu kosmetycznego zrobić paznokcie, albo metodą akrylową, albo żelową. Po czasie jednak przestały mi się podobać, zaczęły przeszkadzać i postanowiłam, że poczekam aż moje troszkę odrosną. Oczywiście trwało to bardzo długo i nawet teraz nie wyglądają tak jak bym chciała. Używam jednak odżywek (między innymi Inglota- recenzja TUTAJ), a na co dzień maluję paznokcie na różne kolory, aby je troszkę wzmocnić, ponieważ są słabe i łamliwe. Ostatnio w modzie pastele, postanowiłam zatem, że zaopatrzę się w kilka i dlatego w mojej kosmetyczce znalazł się między innymi lakier Models Own o różowym odcieniu.
Moja opinia
Lakier kupiłam sugerując się buteleczką i spodziewałam się, że kolor będzie troszkę jaśniejszy, ale mimo wszystko bardzo mi się podoba. Cała seria nazywa się Ice Neon i do wyboru mamy pięć kolorów: Pukka Purple (fioletowy), Pink Punch (pomarańczowy), Bubblegum (różowy, który ja posiadam), Luis Lemon (żółty) i Toxic Apple (zielony).
Pędzelek nie przeszkadza w aplikacji, ale konsystencja lakieru jest bardzo gęsta, przez co rozlewa się i łatwo z nim przesadzić. Już po pierwszym przeciągnięciu uzyskamy bardzo dobre krycie, choć na zdjęciu moje paznokcie pomalowane są dwoma warstwami. Kolor jest wtedy bardziej intensywniejszy i mocniejszy. Jest matowy, ale sprawia, że paznokcie lekko się błyszczą. Mam wrażenie, że w każdym świetle wyglądają inaczej :)
Na trwałość też nie narzekam, choć szału nie ma. Myślę jednak, że spokojnie mogę go porównać z lakierami Inglota. Na pewno jeszcze nie raz kupię produkty tej firmy i chciałabym wypróbować całą kolkekcję Ice Neon, ponieważ wszystkie kolory są świetne.
(Przepraszam, że nie widać dobrze koloru, ale nie posiadam jeszcze tak ładnych paznokci, aby lakier się fajnie prezentował).
Pojemność: 14 ml
Cena: ok. 20 zł
M.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)