czwartek, 29 października 2015
Hej.
Ostatnio troszkę narzekałam na blogosferę i zasady jakimi się rządzi. Jednak po Waszych komentarzach zrozumiałam, że nie ma sensu denerwować się sprawami, na które nie mam wpływu i których na pewno nie zmienię. Aby wprowadzić troszkę pozytywnej energii postanowiłam, że pochwalę te dziewczyny, które polecają strony innych blogerek, chwaląc ich ciężką pracę i sprawiając, że trafia do większego grona odbiorców. Uważam, że to bardzo miło z ich strony i skrycie marzę, że może kiedyś i ja zostanę pochwalona. Ale wpadłam też na pomysł, że i ja mogę pomóc początkującej blogerce, która dopiero zaczyna i ciężko jest jej zdobyć nowych obserwatorów. Dziś polecam Wam zatem blog uroczej osóbki, który nosi nazwę White Zephyr . Zdradziła mi, że jej obsesją są azjatyckie kosmetyki, o których ja nigdy nie pisałam. Jeśli i Was interesuje ten rodzaj produktów, serdecznie zapraszam do odwiedzenia jej bloga. Mam nadzieję, że chociaż zajrzycie i pozostawicie po sobie miłe słowo i wsparcie :)
Oliwia przygotowało dla Was post o Truskawkowej piance do mycia twarzy marki Missha. Przekazuję jej pałeczkę i zapraszam do czytania!
poniedziałek, 12 października 2015
Hej!
Pewnie każda blogerka wie co oznacza Libster Award :) Nominacje, pytanie, odpowiedzi i dobrą zabawę. Oj już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam okazję brać udział w takim wyzwaniu, ale bardzo mi miło, że zostałam zauważona. Taka ciekawa odmiana na pewno się przyda, bo nie samymi recenzjami blog "żyje" (jakkolwiek to zabrzmiało). Oczywiście dziękuję Andżelice, właścicielce bloga Kuferk z pięknem za nominacje i zauważenie mnie w gąszczu innych stronek.
piątek, 9 października 2015
Cześć!
Gdy tylko podstępnie i niezauważenie do mojej codzienności wkradło się zimno, chłód, smutek i szarość, bardzo szybko zatęskniłam za latem, Słońcem i radością, jaką ze sobą przynosi. Niestety wehikułu czasu nie posiadam, ani nawet maszyny zmieniającej pory roku i tak jak każdy śmiertelnik, muszę sobie radzić z przeszywającym na wskroś wiatrem i zacinającym deszczem. Ale, zaraz, zaraz! Oto wpadłam na pomysł, żeby jakoś sobie ten czas umilić. Bo przecież nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak wanna z gorącą wodą, piękna, kwiatowa woń i blask świec, dzięki którym dom staje się przytulniejszy. Co prawda już raz zawiodłam się na marce Green Pharmacy, bo pewnie pamiętacie, że ich peeling okazał się totalną katastrofą... Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dałam więc marce drugą szansę i sięgnęłam po Olejek kąpielowy o zapachu, który jest jednym z moim ulubionych. Przypomina mi dzieciństwo, gorące lato i powietrze niosące woń siana. Zapraszam na post!
Subskrybuj:
Posty (Atom)